Podróże bliskie i duże

WKRACZAMY W LATA 20-TE

Dzisiaj zapraszam na relację z wypadu sylwestrowego ;-). W tym roku wyruszyliśmy, wraz z moją Siostrą, do czeskiego Bruntálu na parę dni, skąd płynnie udaliśmy się na długi weekend ze świętem Trzech Króli w tle, do Lądka Zdroju. W Polsce, już na miejscu dołączyła bliska mi koleżanka z partnerem, więc wypad kończyliśmy już w szóstkę.

BRUNTAL

Już jakiś czas temu, za pośrednictwem serwisu internetowego booking.com, znaleźliśmy apartament w Czechach w Hotelu Slezan. Powiem tak… oferta przedstawiała czteroosobowy apartament z aneksem kuchennym. Niestety już na miejscu okazało się, że aneks kuchenny to słowo zdecydowanie na wyrost – w tej części znaleźliśmy jedynie zlew, lodówkę, kuchenkę mikrofalową, puste szafki, dwa talerze oraz szklanki… Na szczęście nocleg obejmował również śniadanie, które było bardzo przyzwoite ;-). Podsumowując, apartament był dość przestronny, z dwoma niezależnymi pokojami i jedną łazienką, jednak przechodząc przez drzwi wyraźnie unosił się bardzo przykry zapach… Po prostu śmierdziało z wentylacji czy coś w tym stylu… No cóż, otwieraliśmy okna i mykaliśmy na zwiedzanie okolic ;-).

CO ZWIEDZILIŚMY?

W Czechach zwiedziliśmy najpierw miasteczko Karniów (czeski Krnov), sam Bruntál oraz jego okolice. Następnie udaliśmy się na wycieczkę nad zaporę, jak również na spacer w celu podziwiania miejsca zwanego Razovské tufity (pozostałości po lawie wulkanicznej) oraz krateru wulkanu, czyli w miejscowym narzeczu – Venusina Sopka.

Jeden dzień spędziliśmy ciesząc się zimą, a mianowicie na górze Pradziad ;-). Autko postanowiliśmy zatem zostawić w Karlovej Studance na parkingu, skąd, potwornie zatłoczonym autobusem, udaliśmy się na górę. Stamtąd czekał na nas już cudowny spacer aż do wieży widokowej… Pogoda była cudna, słoneczko nam świeciło, a śnieg skrzypiał pod butami… Zresztą zobaczcie sami!

A w drodze do Lądka Zdroju zajrzeliśmy jeszcze na chwileczkę do Jesenika, na mały spacer oraz oczywiście małe zakupy ;-).

LĄDEK ZDRÓJ

Do Lądka Zdroju dotarliśmy w piątek po południu… Zatrzymaliśmy się w Willi Mir-Jan, położonej jedynie około 50 metrów od głównego hotelu. Rezerwacji dokonaliśmy, zresztą już nie po raz pierwszy, za pośrednictwem portalu travelist. Do samego hotelu chodziliśmy na śniadanka i obiadokolacje oraz basen. I tu, powiem Wam, spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie ;-). A mianowicie, basen był dość spory, a na dodatek ze słoną wodą! Do tego przyjemne jacuzzi… A więc, relaks murowany! Ogólnie mogę spokojnie polecić to miejsce noclegowe. W Willi Mir-Jan mieliśmy też na piętrze wspólną kuchnię, w pełni wyposażoną, z której pożyczaliśmy kieliszki i szklanki do drinków ;-).

CO PORABIALIŚMY?

Sam Lądek Zdrój sprawia niestety dość przygnębiające wrażenie… Jest tu całkiem sporo opuszczonych, a wręcz walących się budynków z napisami „na sprzedaż”…

Ale, ale… Już w piątek wieczorkiem dołączyła do nas zaprzyjaźniona z nami para ;-). Mieliśmy więc całe dwa dni na wspólne spędzanie czasu. A zatem jednego dnia łaziliśmy po Lądku szukając w sumie nie wiadomo czego, a drugiego dnia eksplorowaliśmy leśne okolice ;-). Zarówno las wokół miejscowości, jak również punkty widokowe w pełni nam wynagrodziły przygnębiające oblicze tej znanej miejscowości uzdrowiskowej… Szybko raczej tu nie wrócimy…

PODSUMOWANIE

W sumie w domu nie było nas tydzień ;-). Mieliśmy zarezerwowane cztery dni noclegi w Bruntálu, a następnie trzy w Lądku Zdroju… Można powiedzieć, że wkroczyliśmy w lata 20-te z przytupem ;-).

A na razie planujemy kolejne podróże, zarówno te bliskie jak i te duże ;-). W końcu Nowy Rok to nowe podróżnicze wyzwania!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back To Top