Podróże bliskie i duże

NASZE MAŁE KRETEŃSKIE WAKACJE

Kalimera!

Dziś zapraszam Was na opowieść o naszym tygodniowym urlopie, który razem z P. spędziliśmy na największej greckiej wyspie. A mianowicie, tym razem celem naszego wypadu była Kreta. Pobyt wykupiliśmy w biurze podróży Coral Travel za pośrednictwem biura wakacje.pl. Tak więc, w połowie maja, polecieliśmy na Kretę do Hersonissos.

CO ROBILIŚMY NA KRECIE?

Przede wszystkim cieszyłam się słońcem i ciepłem. Niestety maj w naszym kraju w tym roku należał do zimnych i deszczowych, więc taka zmiana była mi wręcz niezbędna do życia. Bo kto to widział, by w maju mieć włączone ogrzewanie w mieszkaniu? A poza tym, by sandały oraz letnie ciuchy ubrać po zimie dopiero w drugiej połowie maja i to w dodatku tak daleko od domu?

W czasie tygodniowego pobytu trochę leniuchowaliśmy wygrzewając się na słoneczku, jak również pływaliśmy w basenie. Daliśmy też radę zanurzyć się w krystalicznie czystej, a zarazem paskudnie słonej i zimnej wodzie morza Kreteńskiego ;-). Poza tym, nie zabrakło również czasu na spacery, zwiedzanie okolic oraz próbowanie lokalnej kuchni.

GDZIE BYLIŚMY?

Odwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc. Kreta jest zbyt duża, by ją zwiedzić w czasie tygodniowego pobytu. Ale z drugiej strony, może to dobrze? Klimat, morze, kultura, zabytki, kuchnia, urocze miejscowości – to jest właśnie to, co przyciąga do wyspy jak magnes. Tak więc mam nadzieję, że jeszcze pewnego dnia wrócę na Kretę…

A zatem odwiedziliśmy lokalne miasteczka położone na zboczach gór, monastyr Św. Jerzego, zatokę Mirabello z Agios Nicolaos, Eloundą i wyspą Spinalonga, a także Knossos i Heraklion.

Przejdę więc do opisów naszych miejsc.

MONASTYR ŚW. JERZEGO

Niniejszy kompleks klasztorny znajduje się na przełęczy Salinari. Jest to wielce urokliwe miejsce z przepięknymi widokami ;-).

ZATOKA MIRABELLO

Nazwa tego zakątka Krety oznacza nic innego, jak piękny widok. Moim zdaniem ta nazwa mówi sama za siebie!

AGIOS NICOLAOS

W przewodniku turystycznym znalazłam informację, że to miasteczko jest nazywane również kreteńskim Saint-Tropez. Czy słusznie? Najlepiej przekonać się samemu ;-).

Historia tego miejsca jest związana z jeziorem pochodzenia wulkanicznego, które ponad 100 lat temu zostało połączone z morską zatoką, za pomocą kanału wykopanego przez Turków.

My pospacerowaliśmy po miasteczku, zarówno na wybrzeżu, jak również wokół tajemniczego jeziorka. Z lodami z koziego mleka w garści, zresztą bardzo dobrymi, udaliśmy się na punkt widokowy. Pomimo pochmurnego nieba było pięknie ;-).

ELOUNDA

Następnie z Agios Nicolaos udaliśmy się do pobliskiej Eloundy. Najpierw popłynęliśmy stateczkiem na krótki rejs wokół wyspy Spinalonga, a następnie podążyliśmy na posiłek w lokalnej tawernie. Zamówiliśmy lokalne meze, czyli małe porcje różnych miejscowych przysmaków, coś w stylu hiszpańskich tapas. Następnie, już z pełnymi brzuchami, udaliśmy się na spacer po miasteczku.

meze

SPINALONGA

Pobliska wyspa, która jest otoczona od strony morza potężną wenecką fortecą, na początku XX wieku została zamieniona na kolonię trędowatych. To właśnie tam wywożono chorych z całej Grecji, dla których była to podróż w jedną stronę. Dzięki rządowym dotacjom, na tej malutkiej wyspie powstała osada, w której nie zabrakło szkoły, sklepów, kawiarni, a nawet kina. Co ciekawe, w ówczesnych czasach nowości kinowe można było zobaczyć w pierwszej kolejności w Atenach oraz właśnie na Spinalondze.

W tym momencie nadszedł czas na małe wtrącenie. A mianowicie historia tej wyspy jest wspaniale przedstawiona w książce Victorii Hislop pt. „Wyspa”, którą czytałam w czasie urlopowego relaksu. Niniejsza powieść przedstawia historię czterech pokoleń kobiet, pochodzących z kreteńskiej miejscowości Plaka położonej naprzeciwko Spinalongi. Młoda studentka, urodzona już po wyjeździe matki z wyspy do Anglii, przyjeżdża do Plaki, gdzie poznaje historię swojej rodziny. Prababka dziewczyny, podziwiana i szanowana nauczycielka w miejscowej szkole, zapada na trąd. Zostaje zatem wywieziona na Spinalongę, zresztą przez swojego męża, który trudnił się transportem łódką osób i towarów na wysepkę. To musiało być strasznie trudne dla chorych. Mieszkali oni bowiem na małej wysepce, niesamowicie blisko Krety, ale jednak bez możliwości powrotu do domu. Eh, takie więzienie bez krat…

Książka jest niesamowita, zatem polecam ją bardzo! A dodatkową wartością dla mnie było to, że praktycznie w trakcie czytania mogłam wiele miejsc oglądać na własne oczka.

KRETEŃSKIE MIASTECZKA

Pewnego popołudnia wyszliśmy z P. na spacer aby spenetrować lokalne okoliczne miasteczka. Mniej więcej 20-30 minut piechotą od nadmorskiej promenady w Hersonissos, na zboczach gór, odkryliśmy trzy połączone ze sobą niesamowicie urokliwe miejscowości, a mianowicie Stare Hersonissos, Piskopiano oraz Koutouloufari. To był totalnie inny świat!

Nie wspominałam jeszcze, że Hersonissos jest miejscem typowo turystycznym na Krecie, tętniącym życiem w sezonie, naszpikowanym hotelami, restauracjami oraz sklepami z pamiątkami. A więc kompletna komercja! Dodatkowo zdradzę, iż w okresie zimowym mieszka tu jedynie około tysiąca osób… A wystarczy naprawdę niewiele by się od takiego miejsca oddalić i zobaczyć prawdziwą Kretę ;-).

W tych trzech miasteczkach również znajdziemy restauracje i sklepiki z souvenirami, jednak atmosfera jest zupełnie inna. Z tych miejsc bije jakiś niesamowity spokój… Ciężko mi to opisać słowami, zatem zobaczcie sami!

KNOSSOS

Jest to najważniejszy na Krecie zabytek z czasów minojskich. Pałac powstał około 4 tysiące lat temu. Jednak obecnie możemy zwiedzać ruiny, zrekonstruowane przez angielskich badaczy. Z tym miejscem wiążą się również liczne mity. Przykładowo krąży tu mit o labiryncie wybudowanym przez Dedala, w którym więziony był także Minotaur, czyli mityczny potwór z głową byka i ciałem człowieka. A może w tym miejscu była również Ariadna ze swoją nicią w ręce?

HERAKLION

Następnie z Knossos udaliśmy się do stolicy Krety, czyli do Heraklionu. Miasto nie sprawia wrażenia starego, gdyż zostało w sporej części zniszczone przez liczne trzęsienia ziemi, jak również podczas niemieckich bombardowań z czasów II wojny światowej.

W mieście zwiedziliśmy Muzeum Archeologiczne, umiejscowione na starych murach obronnych otaczających miasto. To muzeum jest największe na Krecie, ale niestety mnie nie powaliło na kolana… Było dość tłoczno i nie zawsze dobrze było słychać przewodniczkę. Aż trudno sobie wyobrazić, jak to miejsce musi wyglądać latem!

Po wizycie w muzeum poszliśmy z P. pozwiedzać również wenecką fortecę z XVI wieku, czyli imponującą budowlę chroniącą miasto od strony morza. Widoki były cudne, nie przeszkadzał nawet wiatr urywający głowę ;-).

LOKALNE DEGUSTACJE

W czasie naszego pobytu na Krecie nie zabrakło również atrakcji kulturalno-kulinarnych. A mianowicie, poza wspomnianymi już lodami z koziego mleka oraz meze, zajrzeliśmy do oliwiarni oraz do Parku Tematycznego na obiad z pokazami lokalnych tańców i zwyczajów.

W oliwiarni rodziny Vassilakisów mieliśmy okazję poznać arkana sztuki produkcji oliwy, z której przecież Kreta słynie oraz popróbować lokalnych wyrobów. A dodatkowo oczywiście była okazja je zakupić ;-).

Natomiast w Parku Tematycznym podziwialiśmy nie tylko pokazy tańców kreteńskich wywodzących się z cywilizacji minojskiej, ale również inscenizacje mitów greckich. A to wszystko przy smacznym posiłku składającym się z lokalnych potraw i napojów takich jak retsina, czyli wino z dodatkiem żywicy. Było pysznie!

PODSUMOWANIE

Według mnie Kreta jest fantastycznym miejscem na wakacje. Wyspa oferuje pełne atrakcji miejsca, zarówno antyczne pozostałości dawnych cywilizacji, jak również urocze miasteczka, plaże oraz góry. Każdy znajdzie tu coś dla siebie!

Życie na Krecie toczy się zdecydowanie wolniej. Mieszkańcy w rytmie siga-siga kontemplują chwilę unikając pośpiechu. Nawet mnie, czyli osobie żyjącej na co dzień z zegarkiem w ręku, chyba udało się, chociaż na chwilę, poczuć klimat i odpoczywać bez pośpiechu.

Z Kretą wiąże się również wiele ciekawych opowieści dotyczących stylu życia, przesądów czy zwyczajów mieszkańców. Jesteście ciekawi? Chętnie opowiemy na spokojnie przy szklaneczce czegoś dobrego ;-).

A na dzisiaj koniec…

Efcharisto!

2 thoughts on “NASZE MAŁE KRETEŃSKIE WAKACJE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back To Top