„Wyrok” Remigiusza Mroza to, jak podaje na przykład sieć empik, już dziesiąta część przygód słynnej pary, czyli Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego, zwanego potocznie Zordonem. O wcześniejszych częściach, a dokładnie o ósmym „Kontratypie” oraz dziewiątym „Umorzeniu” słów kilka znajdziecie na blogu. Poprzednie części czytałam w epoce „sprzed bloga”, toteż stosownych recenzji brak ;-).
„Wyrok” rozpoczyna się w momencie, w którym to Oryński, po zdanym egzaminie na adwokata, ma zastąpić Chyłkę w kancelarii Żelazny&McVay. Natomiast pierwsza sprawa, podjęta na stanowisku adwokata, zdecyduje o jego dalszej przyszłości. A tą pierwszą sprawą jest nic innego jak obrona chłopaka skazanego za brutalne zabójstwo dwójki kolegów ze szkoły. Niestety na pierwszy rzut oka sprawa jest całkowicie nie do wygrania… Młody przestępca nie ma alibi, mylą mu się zeznania, a sposób działania łudząco przypomina casus Sadysty z Mokotowa, znanego z wcześniejszych tomów z Chyłką. Dlaczego zatem Zordon podejmuje się tak trudnego wyzwania? A co Joanna ma wspólnego z tą decyzją?
I, jak to już zwykle bywa w cyklu z Chyłką, równolegle do toczącego się postępowania sądowego, obserwujemy prywatne zmagania słynnej pary.
„WYROK” – SŁÓW KILKA…
Osobiście należę do grona sympatyków twórczości Remigiusza Mroza. Sięgając po „Wyrok”, dostępny również TUTAJ, spodziewałam się, iż powieść mnie pochłonie… I nie rozczarowałam się! W dalszym ciągu znajduję bowiem wiele przyjemności czytając twórczość Remigiusza Mroza. Zapraszam do lektury! A ja z niecierpliwością będę zatem wypatrywać kolejnego tomu.