W tym roku dałam się ponieść szaleństwu i zdecydowałam się na start w kategorii Nordic Walking w ramach tegorocznego, już szóstego, Półmaratonu Gliwickiego! O swoich początkach z kijami pisałam już wcześniej. Zajrzyjcie więc koniecznie TUTAJ.
JAK TO SIĘ MOGŁO STAĆ?
Biorąc pod uwagę fakt, iż dopiero w zeszłym roku rozpoczęłam treningi Nordic Walking, zapisywanie się na taką imprezę było dla mnie nie lada wyzwaniem. W tym roku co miesiąc biorę udział w innej imprezie sportowej, a mianowicie w Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej. Jak już sama nazwa sugeruje, zawody odbywają się w parku w Gliwicach. A dodatkowy plus Prowokacji jest taki, iż każdy zawodnik, już po wystartowaniu, indywidualnie wybiera sobie dystans do przejścia czy przebiegnięcia, a mianowicie począwszy od 4,2 km aż do półmaratonu.
NORDIC WALKING A PÓŁMARATON GLIWICKI
W październiku postanowiłam natomiast zmierzyć się, sama ze sobą, na trochę dłuższym dystansie, czyli 10 km. A to, co mnie przyciągnęło do Półmaratonu Gliwickiego, to jego trasa. Miałam bowiem okazję przejść się ulicami miasta ;-). Na trasie nie zabrakło również fantastycznych kibiców zagrzewających do dalszej walki!
MOJE WRAŻENIA
Impreza zorganizowana była perfekcyjnie. Początek i koniec trasy był ulokowany w, nie tak dawno wybudowanej, Arenie Gliwice. Tak więc zawodnicy i kibice mieli swobodny dostęp do całkiem nieźle wyposażonego zaplecza.
A zatem trasę 10 km przeszłam bez większych problemów. Jedyne co mnie dopadło, to poobcierane stopy. No cóż, chyba nadszedł w końcu czas na zainwestowanie w porządne buty. A dodatkowo, pomimo bólu stóp, w pewnym momencie tak mnie poniosły kije, że całkowicie wyłączyłam swoje myślenie i po prostu szłam. Cudowne uczucie!
A na mecie… Wręczenie medalu, gratulacje od rodziców, woda, posiłek regeneracyjny… Krótko mówiąc, było super! Widzimy się za rok na starcie?