Wakacje już za nami, właśnie powitaliśmy wrzesień… Nadszedł zatem czas na małe wspomnienia wakacyjnych wojaży ;-). W tym roku za cel obraliśmy Solinę.
DOM NA WAKACYJNE DNI
W tym roku postanowiliśmy trochę inaczej spędzić wakacje. Rok temu grasowaliśmy wraz z P. nad morzem i na Kaszubach. W tym roku wynajęłam natomiast przyczepę kempingową – Lord Camp Polańczyk, która czekała na nas na polu kempingowym Zjawa właśnie w Polańczyku nad Soliną.
Przyczepa była bardzo wygodna, szczególnie, że byliśmy we dwójkę. Świetnie wyposażona. W części kuchennej znaleźliśmy zestaw naczyń i garnków, a w chłodne noce ratowaliśmy się kaloryferkiem olejowym. Przed samą przyczepą ustawiona była ława otoczona z dwóch stron drewnianym płotem. Oddzielało nas to od drogi, dając poczucie, że nie jesteśmy obserwowani przez innych mieszkańców pola, podczas popijania kawusi czy też wieczornego grillowania. W bezdeszczowe dni jednak się dość mocno kurzyło, ale to są właśnie uroki kempingowania blisko drzew. Powiem jeszcze, że właściciele przyczepy są fantastyczni, w czasie pobytu nawet wysłali mi SMS-a czy wszystko jest w porządku i czy czegoś nie potrzebujemy. Rewelacja!
ZIELONE WZGÓRZA NAD SOLINĄ
Ciepłe dni spędzaliśmy nad wodą. Pływaliśmy w zalewie Solińskim wpław, wybraliśmy się na rejsik katamaranem oraz pedałowaliśmy na rowerku wodnym. Połaziliśmy po zaporze w Solinie oraz w Mieczkowicach, poszwendaliśmy się w poszukiwaniu plaż. Sam zalew podziwialiśmy również z punktu widokowego w Polańczyku. Czy słowa piosenki o zielonych wzgórzach nad Soliną są prawdziwe? Zobaczcie sami:
CO CIEKAWEGO WIDZIELIŚMY?
Podczas wakacyjnego relaksu postanowiliśmy również, chociaż trochę, pokręcić się po okolicy. Jadąc nad Solinę zajrzeliśmy do Rzeszowa. Nie miałam pojęcia, że jest tam aż tak ładnie ;-).
Przejechaliśmy się również Bieszczadzką Kolejką Leśną na trasie z Majdanu do Balnicy:
Obeszliśmy także rewelacyjny skansen w Sanoku:
I posiedzieliśmy na ławeczce w towarzystwie Wojaka Szwejka:
GASTROTURYSTYKA, CZYLI LOKALNIE I PYSZNIE
Dla mnie wakacje to również czas na gastroturystykę, czyli odwiedzenie lokalnych restauracji czy knajp w poszukiwaniu lokalnych smaków.
Kroki swe skierowaliśmy do kultowej już Siekierezady w Cisnej. Aranżacja wnętrza totalnie mnie zaskoczyła. A kubki smakowe mile połechtał przepyszny placek po bieszczadzku oraz tarciuch z sosem grzybowym:
Podczas małego wypadu do Baligrodu odwiedziliśmy karczmę Miś. Tym razem spośród oferowanych dań postanowiłam spróbować golasy kresowe z mięsem. A cóż to takiego? Otóż golasy to coś w rodzaju placków z kaszy gryczanej i ziemniaków. Pychotka!
Wracając z wycieczki do Cisnej i Wetliny, gdzieś po drodze ujrzeliśmy staw i knajpę. Właściciele umożliwiali samodzielny połów ryb oraz zakup świeżo złowionych okazów. Nabyliśmy tam droga kupna suma i pstrągi, które samodzielnie P. sporządził na grillu.
NA ZAKOŃCZENIE SŁÓW KILKA
Tydzień spędzony nad Soliną przeleciał nie wiadomo kiedy… Było rewelacyjnie. Odpoczęłam, naładowałam bateryjki oraz się wyciszyłam w pięknym otoczeniu zielonych lasów oraz wody. Kiedyś na pewno tam powrócę ;-).